+1
marcinsss 14 października 2019 14:08
- Ej, ale będzie widać góry? - zapytała Asia.
"Właściwie wyłącznie" powinienem odpowiedzieć, ale wtedy jeszcze nie byłem taki mądry
- No wiesz, tam jest dużo gór, to chyba będzie...
- Dobra, kupuj!

I tak oto, zamiast lecieć w jakieś ciepłe miejsce z palmami, turkusową wodą i białym piaskiem albo jechać na Bałkany lecimy do Kazachstanu, ale z planem, że większość wyjazdu spędzimy w Kirgistanie.
Azja Centralna chodziła za nami już od dawna, ale nie była jakoś wysoko na liście. Mocno podskoczyła, gdy przeczytaliśmy świetną relację @nenyan: "Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistan: od Pamiru po M. Aralskie" (którą przy okazji bardzo polecam, jeśli ktoś nie widział i nie czytał). Plany na ten rok były jednak inna, ale gdy pod koniec marca na f4f pojawiło się info o promocji do Ałmaty, coś nas tknęło. Że może jednak... Że teraz... Że w sumie żadnych konkretnych planów nie mamy...
W pierwszej wersji miał to być wyjazd tylko do Kazachstanu, w dodatku wymyśliłem sobie, że wynajmiemy auto z kierowcą i nas będzie wozić, bo przecież to taki dziki kraj... Sam nie wiem, skąd mi się takie bzdurne pomysły czasami biorą.

Poczytałem relacje i blogi, pooglądałem jakieś filmiki i już wiedziałem, że:
1. Żadnego "pana z samochodem". Daliśmy radę w USA (i kilku innych dzikich miejscach jak Zanzibar czy Neapol), damy radę i tu.
2. W Kazachstanie nie ma za wiele do zwiedzania, za to tuż obok, w Kirgistanie jest o wiele ciekawiej. To moja opinia, i jeżeli ktoś ma inną, to ja to szanuję.

Na południu Kazachstanu postanawiamy zobaczyć kilka jezior oraz spędzić chwilkę w Ałmaty, w Kirgistanie najdalszym oraz jednocześnie najważniejszym punktem zostaje baza pod Pikiem Lenina, a jak pogoda i kondycja pozwoli, to z bazy wejdziemy do obozu pierwszego. Oczywiście, choć w Kirgistanie nie ma za dużego wyboru, do tej bazy nie pojedziemy najkrótszą drogą, tylko najciekawszą. :)
Większość relacji, zwłaszcza z Kirgistanu pisali podróżnicy, którzy preferowali transport publiczny lub łapanie okazji. Dla nas było to nie do przyjęcia, z uwagi na ograniczony czas i napięty program. Poza tym marszrutka nie zatrzyma Ci się na przełączy, bo ładny widok, tylko będzie zasuwać z maksymalną możliwą (nie mylić z "dozwoloną") prędkością w dół. Zatem trzeba auto wynająć, i to jakieś porządne. Z tego, co poczytałem i zobaczyłem, wysoko zawieszony SUV z napędem 4x4 wcale nie będzie przesadą. Co prawda i Matizem ludzie dojeżdżali do Song Kul, pokonując po drodze przełęcze powyżej 3 tys. m.n.p.m. a Arkady Paweł Fiedler maluchem był jeszcze wyżej, ale nie tego rodzaju adrenaliny nam potrzeba. :) Zaczynam szukać auta najpierw w popularnych sieciówkach i ZONK - ceny są z kosmosu. Zaczynam drążyć temat. W tym momencie warto wspomnieć, że całkiem nieźle sobie oboje radzimy z językiem rosyjskim, a cyrlica nie jest dla nas zbiorem dziwnych robaczków. Okazuje się, że to właściwy trop. Na stronach rosyjskojęzycznych ceny są znacznie bardziej przystępne, wypożyczalnie mają jakieś opinie i oceny wystawiane przez wynajmujących, a kontakt za pośrednictwem e-maili lub WhatApp działa bez zarzutu.
Niestety, pojawił się kolejny problem - przekroczenie granicy wynajętym autem. Nie dość, że są wymagane dodatkowe papiery i ubezpieczenia, to i cena drastycznie rośnie, a w ogóle potencjalni wynajmujący zniechęcają nas do tego rozwiązania.
OK, to weźmiemy dwa auta. :) Jedno w Kazachstanie, drugie w Kirgistanie, a trasę między Ałmaty a Biszkekiem pokonamy marszrutką.

Ostatecznie w Ałmaty bierzemy kilkunastoletnią Toyotę LandCruiser od Andrieja. Nie miał co prawda najniższej ceny za dzień wynajmu, ale jako jedyny policzył nam za okres od godziny 5:00 rano we wtorek do godziny 18:00 w środę jak za jeden dzień. Pozostali liczyli to jak 2 dni i tym sposobem Andriej wygrał. Wynajem Toyoty na jeden dzień miał nas kosztować ostatecznie 30k KZT (tenge), czyli ok. 300 PLN. Warto jeszcze wspomnieć, że większość wynajmu aut a Ałmaty, to wynajem do jeżdżenia w granicach miasta i taka jest domyślna formuła. Wynajem z opcją wyjazdu gdzieś dalej poza miasto kosztuje drożej. Zwracajcie na to uwagę, jeśli będziecie dogadywać cenę.
W celu zarezerwowania musiałem wysłać skan prawa jazdy oraz biletów. Dodałem do nich na wszelki wypadek "znaki wodne". Żadnej przedpłaty, całość przy odbiorze auta, gotówką. W tej cenie Andriej miał nam podstawić auto na lotnisko o godzinie 5:00 rano. W normalnych godzinach i z biura byłoby taniej.

W ramach przygotowań rezerwuję też kilka pierwszych noclegów, dalej będziemy improwizować. O noclegach będę pisał, jak już tam dotrzemy. Za jedne z noclegów płacę Dinersem, aby aktywować ubezpieczenie.

Termin wylotu zbliża się wielkimi krokami. Lecimy z Warszawy liniami Ukraine International Airlines z BARDZO KRÓTKĄ przesiadką w Kijowie. Na forum można poczytać, że 35 minut wystarczy na zmianę samolotu, ale bałem się troszkę tej przesiadki, bo by się nam plan posypał. Lecimy tylko z bagażem podręcznym i to kolejny powód do zmartwień, bo ani noża zabrać ani jakichś sprzętów, które mogłyby się przydać gdzieś w górach. W dodatku przygotowaliśmy się na temperatury sporo poniżej zera, a kurtki już się do plecaków nie mieściły, polary również. :) Zatem początek lipca, piękna pogoda, a my w polarach, kurtkach zimowych i z plecakami pakujemy się do samolotu. :)

Image

Image

Image

Image

Odcinek do Kijowa bez przygód. Przygody zaczęły się na lotnisku w Kijowie. Dolecieliśmy z minimalnym opóźnieniem, a my mamy 35 minut do następnego lotu. Zatem biegiem.
Z tym, że przypominam, w lipcu, w polarach, kurtkach zimowych i z plecakami (tak ok. 50 l każdy). Wyglądaliśmy na tyle niezwykle w tłumie ludzi w krótkich rękawkach, że jak się bezczelnie przepchnąłem przez całą kolejkę do security, holując za sobą Asię, to nikt się nawet słowem nie odezwał.
A może zadziałała tu mentalność człowieka postsowieckiego - skoro się przepycha, to najwyraźniej ma do tego prawo. No w każdym razie to był kluczowy moment, bo kolejki było na kilkanaście minut stania, a boarding na nasz lot do Ałmaty już się zaczął.

Przy samym wejściu niemiła niespodzianka - mieliśmy, zupełnie przypadkowo, przydzielone przez system miejsca w Exit Row, ale długopis pani, która wpuszczała na pokład zmienił nam je na inny rząd. Zdyszani, spoceni weszliśmy jako jedni z ostatnich na pokład. Siedzi z nami, przy oknie, elegancko ubrana starsza pani (na oko 60+) o środkowoazjatyckiej urodzie. Początkowo nieufnie na nas patrzyła, ale później troszkę się rozkręciła i pogadaliśmy po rosyjsku. Pani wracała z trzytygodniowych wakacji, które jak co roku spędza w sanatorium w Karlowych Varach. "Bo tam Panie to elegancko i Europa!" Zasugerowałem, że mogłaby się kiedyś do Polski wybrać, bo też pięknie, to odpowiedziała, że do takich postkomunistycznych krajów jak Polska czy Ukraina, to nie jeździ. Ona jeździ do cywilizowanych miejsc. Nie udało się jej przekonać, że w kilku miejscach swojej wypowiedzi nie ma racji, ale za mocno tez nie próbowałem, bo i po co, skoro ona wiedziała lepiej jak jest w Polsce, niż ja. :lol:
Dowiedzieliśmy się też, że pani ma córkę w USA, w stanie Colorado i że była u córki kilka tygodni, ale jej się tam bardzo nie podobało. Ludzie tam ze sobą nie rozmawiają, nie odwiedzają się i nawet nie ma chodników a do sklepu się jedzie samochodem. U siebie w Ałmaty jak idzie do sklepu, to kilka koleżanek po drodze spotka, a takie zakupy to mogą i kilka godzin potrwać. :lol:
Dopytywała się też, czy wiemy gdzie lecimy, bo w Ałmaty to teraz ponad 30 stopni na plusie i te zimowe kurtki to nie bardzo. Gdy wytłumaczyłem, że my do Kirgistanu i w góry, to usłyszałem po raz pierwszy, że do Kirgistanu to zupełnie nie warto jechać, bo tam nic nie ma. W czasie tego wyjazdu, od Kazachów, usłyszałem taką opinię co najmniej kilkukrotnie.

Sam lot OK, zapamiętałem jedynie, że byłem pozytywnie zaskoczony jedzeniem, było naprawdę smacznie.

Lądujemy lekko przed czasem i idziemy ogarnąć internet i poczekać w kawiarni na Andieja i naszą Toyotę. Kawiarnia na przylotach jest jedna, duża, jedzenia tam za bardzo nie polecam, takie sobie, ale herbata dobra i gorąca. Tuż przy kawiarni jest punkt sprzedaży kart SIM. Bardzo drogi punkt. Mimo tego, że pokazywałem im cenniki w internecie i targowałem się, to ostatecznie i trochę zeszli z ceny ale i tak przepłaciłem. Jakieś 20 PLN drożej, niż bym kupił w mieście, no ale nie było na to czasu, zwłaszcza, że o 5:00 rano, to mógłbym nie znaleźć czynnego punktu.
Andriej pojawia się planowo, szybko załatwiamy formalności i możemy ruszać. Auto na wszelki wypadek obfotografowałem, ale całkiem niepotrzebnie. Przy zwrocie nawet go za bardzo nie oglądał, sprawdził tylko poziom paliwa.

Image


Image

Ahoj przygodo!

Dziki kraj okazuje się zaskakująco mało dziki. Wszystko jest takie jakieś normalne i w miarę europejskie. Ulice, chodniki, nawet szklane domy mają.
Najbardziej zaskoczył mnie chyba widok ekip, które dbały o zieleń miejską i niezliczoną ilość kwietników i klombów. Skoro mają zasoby na takie akcje, to znaczy, że nie ma tu biedy oraz że jest tu jakaś cywilizacja.

A później zaczęły się góry...

Image

Image

Image

Naszym pierwszym celem było jezioro Big Almaty, położone na wysokości 2511 m.n.p.m., jakieś 16 km od centrum miasta. Bo, może ktoś nie wie, ale Ałmaty leżą naprawdę blisko, naprawdę dużych gór, które się w dodatku pięknie nazywają: Tien-Szan (Góry Niebiańskie). :)
Jezioro jest jednym z głównych źródeł zaopatrzenia Ałmaty w wodę (stąd te rury). Powyżej jeziora znajduje się obserwatorium astronomiczne a jeszcze wyżej, nieczynny już, ośrodek treningowy dla kosmonautów. Całość jest w pasie przygranicznym i dostęp tu jest ograniczony. Założenia: jedziemy najdalej i najwyżej, jak się da.

Image

Image

Nad jeziorem jesteśmy około 6 rano. Tłumów nie ma, są tylko dwa auta, z których wyłaniają się dość dziwni jegomoście. Jak by mnie ktoś zapytał, jak wygląda mafiozo w Kazachstanie, to bym opisał właśnie takich panów. Panowie są wyraźnie skacowani i wygląda, że przyjechali tu na zachód słońca, ale się troszkę zasiedzieli. :) Na szczęście okazują się przyjaźnie nastawieni i ciekawi, co to za idioci o świcie po górach jeżdżą. Troszkę pogadaliśmy, jeden z nich nawet był kiedyś w Polsce. Inny ma sąsiadów Polaków, z tych, którzy zostali zesłani do Kazachstanu w czasie 2 wojny światowej. Jest miło, i pewnie, gdyby mieli jakąś flaszkę, to by zaproponowali, ale wygląda, że się wszystkie wieczorem skończyły a do sklepu daleko.
Asia poszła robić zdjęcia jakimś roślinkom, a ja zdobyłem jeszcze jednego przyjaciela.

Image

Image

Image

Sympatyczna sabaka przyleciała do mnie z własną zabawką, żebym się z nią troszkę pobawił. Zabawka okazała się byś bokserkami, więc wyobraźnia nie pozwoliła mi na jakieś bliższe z nimi zapoznanie. :lol:
Zostawiamy psa, bokserki i mafiozów, i jedziemy wyżej. Mafiozi twierdzą, że pogranicznicy nas nie wpuszczą, ale spróbować trzeba.
I wpuścili. Bez najmniejszych problemów. Młody wojak rzucił okiem na nasze paszporty i powiedział, że jak turisty, to możemy jechać do następnego szlabanu.
No to jedziemy.

Image

Image

Image

Image

Image

Kosmiczne takie trochę to zdjęcie, co? 8-)

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Ewidentnie koniec drogi.
Na kolejnych zdjęciach widać takie malutkie, drewniane domki. Ponoć służyły one do sprawdzania, jak sobie przyszły kosmonauta radzi z samotnośią. Zamykano gościa w takim domku i tam siedział ileś dni.

Image

Image

Rozpoczynamy zjazd w dół. Gdy mijaliśmy parking przy jeziorze mafia już się zwinęła, za to rozwijał się miejscowy przedsiębiorca-restaurator ze swoim foodtruckiem. Wyglądał na mocno zdziwionego, że o tej porze jacyś turyści już z góry zjeżdżają. :D

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Zjeżdżamy na poziom miasta, co oznacza ok. 700 m.n.p.m. Po drodze na przedmieściach kupujemy owoce (pyszne) i opuszczamy Ałmaty wyruszając w długą drogę ku kolejnym atrakcjom...

ImageТы пил! (Piłeś!) - powiedział lekko podniesionym głosem policjant.
Minę miał groźną, ale oczy mu się jakby uśmiechały...
Ни хуйa! (Nie, nie piłem! ;) ) - odpowiedziałem ni to po polsku, ni to po rosyjsku...
Na dłuższą chwilę zapadła cisza...

Kurde, może te oczy się wcale nie uśmiechały? Może azjatyckie oczy uśmiechają się zupełnie inaczej?


Mapa dzień 1.JPG



Jechaliśmy do Saty. Z 400 km, które mieliśmy tego dnia do przejechania zostało nam jeszcze jakieś 250. Nie za daleko odjechaliśmy. To już nie były Ałmaty, ale wciąż jeszcze czuło się bliskość dużego miasta.

Policjanci stali w bocznej drodze i "suszyli" auta na głównej. My zajechaliśmy ich tak trochę od tyłu. Młody policjant, który stał z suszarką pewnie by nas nie zatrzymał, ale jak zobaczyli białasów w środku, to machnął. A gdy do tego usłyszał jak mówię niczym Michał Pater "Я из Польши..." (Ja z Polski) to już nie było przebacz.

- Proszę zabrać dokumenty i wsiąść do radiowozu.

Biorę zatem papiery z wypożyczalni, prawo jazdy normalne i międzynarodowe, paszport i idę do radiowozu. Nie pamiętam, co to było, ale jakieś takie niezbyt nowe. W środku dwóch kolejnych policjantów i od razu widać, który z nich rządzi. Ten gruby, spocony, w niechlujnie wyglądającym mundurze. W aucie jest duszno i śmierdzi jakimś żarciem.

- Полак. Он говорит по русски. (Polak, umie po rosyjsku.) - zaanonsował mnie Młody.

Gruby wyraźnie się ożywił.

- Polak? Wspaniale... Co robisz w Kazachstanie?
- Zwiedzam wasz piękny kraj.
- Zwiedzasz powiadasz? A może ty natowski szpieg, co? - Gruby spojrzał na mnie groźnie...
- O, to, to... może szpieg... - zarechotał Trzeci z dzielnych stróżów prawa.
- Gdzie, ja szpieg? Czy ja wyglądam na szpiega? - uśmiechnąłem się najszczerzej, jak potrafiłem. I najbardziej głupkowato.
- No właśnie, nie wyglądasz. I to właśnie jest podejrzane, bo szpieg nigdy nie wygląda jak szpieg. To gdzie pracujesz?
I tu leci cała seria pytań o miejsce zamieszkania, zawód, wykształcenie i co tam jeszcze im do głowy przyjdzie. Trochę się plączę w odpowiedziach, bo mi znajomości rosyjskiego nie starcza. Niby byłem spokojny, bo wiedziałem, że nie mają się do czego przyczepić, ale jednak stres był.

I wtedy Gruby wytacza najcięższe działa:

Ты пил! (Piłeś!)...

Moja odpowiedź chyba go troszkę zbiła z tropu, ale w końcu uśmiechnął się tajemniczo i wyjął alkomat. Normalny, bezdotykowy.

- Dmuchaj...

Dmuchnąłem. Urządzenie zapiszczało, zamrugało i zaczęło wyświetlać na zmianę dwa komunikaty:
ALC: 0.0
TEMP: 35.5


- No widzisz... Piłeś... Po co kłamać władzy... - Gruby patrzył na mnie uważnie - U Ciebie 35 i pół alkoholu jest...
- Jak? Zaraz! Przecież tu jest, że ZERO! Alkohol zero! Temperatura 35,5! A alkohol ZERO!
- No zobacz - powiedział Gruby do Trzeciego - Polak się awanturuje... A czy Ty wiesz Polak, że my Cię teraz powinniśmy zabrać do szpitala na badanie krwi? Tam się Tobą zajmą, wyjdzie ile piłeś. I zapłacisz milion tenge (jakieś 10.000 PLN) Zostaniesz w szpitalu na leczenie na 3 lata... Chcesz spędzić 3 lata na leczeniu w Kazachstanie?

Im dłużej on mówił, tym lepiej się czułem. To oni takie cwaniaki są. :) Trzy lata leczenia powiadasz? Nie kochany, łapówki nie będzie, przynajmniej nie bez walki...

- Panie oficerze, ja policję szanuję. W każdym kraju. Jak trzeba jechać do szpitala, to jedźmy, ale szkoda czasu. Bo ja nic nie piłem i w szpitalu to wyjdzie. Nie lepiej łapać tych, co naprawdę coś złego zrobili?
- To może wczoraj piłeś...
- nie poddawał się Gruby.
- Ja całą noc w samolocie spędziłem, dopiero dzisiaj przylecieliśmy. A to klasa ekonomiczna, alkoholu nie dają, choćbym chciał...
- No tak...
- Zamyślił się Gruby. Spojrzał pytająco na Trzeciego, ale ten tylko wzruszył ramionami. - A z kim jedziesz? Kto tam jest w aucie?
- Żona
- Żona legalna? - Gruby ewidentnie chwytał się brzytwy...
- Bardzo legalna.
...
- Dobra Polak. My tu, w Kazachstanie, jesteśmy bardzo gościnni. I ja Ci nie będę robił problemów. Zwiedzaj nasz kraj, tylko autem jeździj ostrożnie, prędkości nie przekraczaj i nie pij, jak masz jechać. Rozumiesz?
- Tak jest! Dziękuję panie oficerze.
- Wy na długo do Kazachstanu przyjechali - zainteresował się jeszcze Trzeci.
- Na kilka dni, później jedziemy do Kirgistanu.
- Do Kirgistanu? A po co? Przecież tam nic nie ma...


Trwało to wszystko pewnie kilkanaście minut, w tym czasie Asia siedziała w Toyocie i zastanawiała się, czemu tak długo nie wracam. I zaczęła jej pracować wyobraźnia... A jak mnie zatrzymają? To co ona sama zrobi? Nawet nie wie, gdzie jechać, do kogo się zwrócić o pomoc... Oczywiście przesadzała, na pewno poradziłaby sobie świetnie i gdyby Gruby chciał mnie zatrzymać to pewnie za kilka godzin miałby na głowie Konsula albo i jednostkę Gromu... :lol: Kiedy jej opowiedziałem, że było blisko spełnienia się jej obaw, i że "35 i pół alkoholu" i "3 lata więzienia" to śmiechom nie było końca...

Dalsza jazda już bez przygód. Początkowo jechaliśmy przez tereny podmiejskie. Było sporo wioseczek, jakichś sklepów, bazarów... Kiedy zaczęło się robić bardziej pusto postanowiłem zatankować, żeby później się nie martwić, czy będzie jakaś stacja.
Tankowanie to jeden z bardziej sympatycznych momentów podczas podróżowania po Kazachstanie i Kirgistanie. 60 litrów benzyny za około 100 PLN. :D Poniżej 2 PLN za litr. Tak to ja mogę jeździć...
Gdy skończyły się tereny podmiejskie, to zaczęły się jakieś pola uprawne, a później już tylko step. Ale nie za długo, bo znowu zaczęliśmy się zbliżać do gór Tien-Szan. I było coraz ładniej...

Image

Image

Image

Image

Trochę nas zmęczenie po trasie dopadło, bo to w końcu kilka godzin różnicy, a do tego bardzo krótka i kiepsko przespana noc. Dwa czy trzy razy zatrzymywaliśmy się na mikrodrzemki. Polecam, lepsze niż Red Bull.

Image

Image

Image

Zatrzymujemy się przy punkcie widokowym na Kanion Szaryński, ale do samego kanionu nie jedziemy. Jesteśmy świeżo po zwiedzaniu zachodu USA (Wielki Kanion, Utah itd), więc odpuszczamy. Chociaż Kanion Szaryński nawet w takiej małej dawce, w jakiej my go widzieliśmy, ładny.

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (35)

bubu69 27 października 2019 23:04 Odpowiedz
Relacja zapowiada się świetnie :), z niecierpliwością czekam na dalsze wpisy, zwłaszcza z Kirgistanu (i zdjęcia :))! Już wiem, że trzeba tam koniecznie pojechać, być może Waszymi śladami i tak na wariata, też to lubimy :P. Niestety nie znamy rosyjskiego, więc jak zatrzyma nas policja, to 3 lata więzienia w szpitalu jak nic :P (cały czas nie mogę ze śmiechu z Waszych przygód ;P). Ale faktycznie jak już człowiek ogarnie jedną taką większą i dalszą wyprawę (jak do USA) to potem reszta wydaje się pestką (czyli np.brak bukowania noclegów w KIRGISTANIE (!), przecież jakoś sobie poradzimy :P) :lol: . Ciekawe co było dalej :)!
marcinsss 28 października 2019 16:58 Odpowiedz
@Bubu69 Dzięki! Sam z niecierpliwością czekam na kolejne wpisy. Niestety, nie chcą się same napisać. :( Co do noclegów, to zupełny luz, tam booking działa tak samo, jak wszędzie indziej. Na google maps też można hotele znaleźć... Tylko ten rosyjski - to naprawdę bardzo pomagało. Raz, że organizacyjnie, dwa - towarzysko.
adamek 31 października 2019 12:53 Odpowiedz
widze, że kundelek spod jurty na Talgarze rośnie jak na drożdżach. W czerwcu to była mała kulka
ewaolivka 31 października 2019 22:57 Odpowiedz
Przyjemna relacja i zdjęcia. Szczególnie z kwiatkami :) , też lubię. A to, co kupiliście i używacie mi wygląda na cukier kandyzowany.
marcinsss 31 października 2019 22:57 Odpowiedz
@ewaolivka Dokładnie, to cukier. :)
cubero4 1 listopada 2019 18:09 Odpowiedz
Super relacja! nie to co moja... Teraz żałuję że nie miałem okazji zobaczyć tego wszystkiego wokół Ałmaty, no ale wszystkiego się nie da zobaczyć :)
marcinsss 1 listopada 2019 19:39 Odpowiedz
A ja żałuję, że nie starczyło nam czasu na odwiedzenie Uzbekistanu. :lol:Tak jak mówisz, nie da się wszystkiego zobaczyć. Dzięki temu jest dobry pretekst, żeby wrócić. :)
dorotay 3 listopada 2019 03:38 Odpowiedz
Ja caly czas glowkuje co to jest to co kupiliscie do domu :)))) Wyglada na jakies bursztyny z mydla glicerynowego ;) A w ogole to zaluje, ze nie pojechaliscie do Uzbekistanu, bo byloby cudownie poczytac relacje i z tamtad !
dorotay 3 listopada 2019 05:08 Odpowiedz
Ja caly czas glowkuje co to jest to co kupiliscie do domu :)))) Wyglada na jakies bursztyny z mydla glicerynowego ;) A w ogole to zaluje, ze nie pojechaliscie do Uzbekistanu, bo byloby cudownie poczytac relacje i z tamtad !
marcinsss 3 listopada 2019 08:10 Odpowiedz
@DorotaY Popatrz wyżej - ewaolivka już "wygłówkowała", że to cukier. :)Co do Uzbekistanu, to właśnie się zastanawiamy, czy w następne wakacje nie uzupełnić pozostałych poradzieckich stanów (Uzbekistan, Tadżykistan). :) Inną alternatywą, którą bardzo poważnie rozważamy, myślę, że też dla Ciebie interesującą, jest opcja wyjazdu do Kanady. :lol::Co do poczytania relacji z Uzbekistanu, to jest tu na forum kilka. Na przykład relacja Cubero4: azja-srodkowa-zabim-skokiem,215,146077albo, nie tylko moim zdaniem, rewelacyjnie napisana i ze świetnymi zdjęciami relacja nenyan: kirgistan-uzbekistan-tadzykistan-od-pamiru-po-m-aralskie,215,120523Czytania wystarczy na kilka zimowych wieczorów. :)
brunoj 19 listopada 2019 10:23 Odpowiedz
Fajna ta mapka. Muszę to rozpracować.
marcinsss 19 listopada 2019 12:16 Odpowiedz
BrunoJ napisał:Fajna ta mapka. ...Masz na myśli #relive czy historie z google maps? :lol:Domyślam się, że raczej to pierwsze. Żebyś nie musiał za dużo rozpracowywać - ja po kilku różnych próbach uznałem, że dla mnie najodpowiedniejszy jest następujący schemat działania:1. Ścieżkę w telefonie zapisuję za pomocą endomondo. Relive też potrafi to robić, ale wiele razy mi się wieszało.2. Po drodze robię kilka zdjęć, najlepiej tym samym telefonem, którym zapisuję ścieżkę.3. Efekt końcowy "robi się sam" w aplikacji #relive. Apka jest darmowa w wersji podstawowej (niska rozdzielczość, brak muzyki, krótkie filmy) albo płatna (nie pamiętam ile). Można wziąć wersję pełną na miesiąc na próbę za darmo.
brunoj 19 listopada 2019 15:52 Odpowiedz
Dzięki. Tak, chodziło o relive. Wstępnie już czytałem. Pomacam coś jak. Tylko chyba telefon będę musiał po mału wymienić bo od tych wszystkich apek w tle to bateria przestaje trzymać ;)
orchidea04 21 listopada 2019 21:48 Odpowiedz
To computer science to, w duzym uproszczeniu, informatyka :)
marcinsss 21 listopada 2019 23:41 Odpowiedz
:lol: Tak w dużym uproszczeniu, to wiem, bo sam coś takiego kończyłem jakieś dwadzieścia kilka lat temu. Tyle, że świat idzie na przód i teraz są tysiące najróżniejszych specjalizacji. Nie drążyłem, czy pan Amerykanin uczył ogólnie obsługi komputera, czy też był specjalistą od nierelacyjnych baz danych, programowania w C/C++ czy może tworzenia modeli 3D.
orchidea04 22 listopada 2019 11:51 Odpowiedz
Ty lepiej kończ tą relację bo zastanie Cię grudzień :p
marcinsss 22 listopada 2019 12:38 Odpowiedz
Ehhh... czasu brakuje. W weekend na pewno pojadę dalej, ale do końca jeszcze co najmniej 4 części będą.
bozenak 22 listopada 2019 20:35 Odpowiedz
Super relacja :D . Bardzo mi się zachciało jechać tam gdzie nic nie ma ;) . Zdjęcia tez fantastyczne. Czekam na więcej.
bubu69 6 grudnia 2019 09:31 Odpowiedz
Jakie tam są piękne widoki :o !!! Za to przygody macie równie ciekawe :P. Podziwiam, że nie odpuszczacie i kombinujecie dalej, żeby dostać przepustki :) i wszystko pod okiem uzbrojonych strażników :P. Super relacja!
stasiek-t 14 grudnia 2019 20:48 Odpowiedz
marcinsss napisał: Se tą przepustkę w ramkę mogę oprawić. Jedynie do tego się przyda. E tam. Warto było. Już choćby dla samej formułki: "marcinsss razem z 1 człowiekiem". Możesz się poczuć jak jakiś Terminator czy coś... ;)
bubu69 16 grudnia 2019 05:08 Odpowiedz
:lol: Ja pierdz..., no weź :P! Ale najważniejsze, że załatwiłeś, to ich sprawa, że zwinęli posterunek :P, ale wiem co czujesz :lol:
buby 28 grudnia 2019 19:05 Odpowiedz
Ej, ale będzie kontynuacja? ;)Świętna relacja :)
marcinsss 28 grudnia 2019 22:14 Odpowiedz
Będzie, będzie...Na razie okres świąteczny, teraz siedzę na kilka dni w Norwegii, a do tego mnóstwo czasu zajmuje przygotowanie kolejnego wyjazdu (HKG + Filipiny). :)No ale w styczniu muszę skończyć.
orchidea04 30 grudnia 2019 05:08 Odpowiedz
Dopiero co mówilam, ze zaskoczy Cie grudzien, a tu styczen sie zbliza :lol:
ananas 1 marca 2020 23:40 Odpowiedz
Nie daj czekaj na kolejną część tak długo :) Świetnie się czyta, to styl, który lubię- w razie czego pierwszą chętną na książkę już macie ;) Tylko koniecznie z toną zdjęć, bo są cudne!
jerzy5 7 czerwca 2020 02:02 Odpowiedz
Piekna relacja oby byla przede mną
popcarol 6 listopada 2020 15:05 Odpowiedz
Rewelacja! Ale przygody :) No to hop Kirgistan blisko czołówki mojej listy wyjazdów ;) :P :P dziękuję!!!
obisananna 9 listopada 2020 09:29 Odpowiedz
Super relacja, aż chciałoby się móc ruszyć gdzieś przed siebie już teraz.
jerzy5 3 lutego 2021 00:49 Odpowiedz
Kocham wschod, wiec na tą relacje głosuje i mam nadzieje że tam będę...
marcinsss 3 lutego 2021 07:56 Odpowiedz
@jerzy5 Dziękuję.Wśród ponad 50 odwiedzonych krajów, Kirgistan jest jednym z niewielu, do których bardzo chciałbym wrócić. I wrócę.Tym razem łącząc go z Uzbekistanem i Tadżykistanem. :)
cccc 24 czerwca 2021 23:08 Odpowiedz
marcinsss napisał:Za to auto na wypasie :) UAZ-452, prawdopodobnie starszy od kierowcy. Ale sprawny. Trochę mu tylko przy większym obciążeniu jedynka "wylata", ale jak się ręką trzyma, to się da pod każdą górkę podjechać.Marcin no nie, to ja tyle kasy w ostrej walucie wydalem, aby zobaczyc Buchanke, a Ty mogles sie nawet przejechac 60-letnia Buchanka. Anyway swietna relacja i gratulacje! cccc napisał:Moim marzeniem bylo rowniez zobaczyc Buchankemiesiac-w-podrozy-ktora-mi-sie-przysnila,214,127564&p=1445765#p1445765Pozdrawiam cieplutko.
marcinsss 25 czerwca 2021 05:08 Odpowiedz
@cccc Jeśli w ciągu najbliższych 10 lat wybierzesz się w tamte rejony, to niewątpliwie ten UAZ dalej będzie tam kursował do jeziora. A jak grzecznie poprosisz, to pewnie nawet będziesz mógł zasiąść za jego kierownicą. :)
cccc 25 czerwca 2021 05:08 Odpowiedz
@marcinsss w Kirgistanie jest takie powiedzenie, ze Buchanka nie do zdarcia, nawet po domach przejedzie, mysle, ze nawet za 15 lat moze jeszcze jezdzic. Jak sam pojade to nie bede mial mozliwosci dac zarobic kierowcy z napiwkiem.Gdybym nie musial znow do A to bym jutro pojechal. Btw dzieki, ze zabrales tych Biednych ludzi, masz plusa. :)Dobrej nocki.
marcinsss 25 czerwca 2021 12:08 Odpowiedz
@cccc Tym razem zupełnie się z Tobą nie zgadzam. :)1. Jeżeli kierowca pozwoli Ci prowadzić jego samochód (i jednocześnie, być może jedyne, źródło utrzymania), to napiwek powinien być przynajmniej podwójny. :)2. Nie zabrałem tych ludzi, bo byli biedni, tylko dlatego, że potrzebowali zabrania. Czy gdyby byli bogaci, to frajda ze zrobionej im przysługi byłaby mniejsza? Zresztą, kto wie, może na warunki Kirgiskie wcale nie byli biedni? :)
cccc 25 czerwca 2021 12:08 Odpowiedz
@marcinsss nie przejmuj sie tak, bedzie dobrze, potrafie cieszyc sie z malych rzeczy, mi wystarczy, jak tylko wejde do srodka i chetnie porzadnie wynagrodze. :) Nikt nie bedzie mial krzywdy na pewno. Zreszta mam juz dogadane, ze nastepnym razem wycieczka w gory Buchanka i po drodze bedziemy zabierac stopem Wszystkich, kto tylko nas zatrzyma, czy biednych czy bogatych. Ja nie oceniam ludzi po stanie konta, tylko albo ktos jest sympatyczny albo nie. Nawet bogaty moze okazac sie Biednym, gdy potrzebuje pomocy. W Son Kul wlasciciel campu z kanistrem w reku poprosil, czy go nie podwieziemy do Naryn, bo tam stalo jego auto. Kierowca zapytal mnie o zgode i sie oczywiscie zgodzilem. :) Po drodze sympatyczny starszy Pan chwalil sie, ze ma 100 owiec, a ilosci koni to nie pamietam, ale podkreslal, ze sa bogatsi od niego. Pozdr. i milego dnia.